piątek, 17 października 2014

Raz, dwa, trzy, cztery.. Maszerują oficerzy..

"Bóg, Honor, Ojczyzna"

WP to coś pięknego. Naprawdę. Chciałabym spróbować swoich sił w naszej armii. Jestem wychowana w patriotycznej rodzinie i moralnie odpowiedzialna za bezpieczeństwo naszego kraju. Ludzie z mojego otoczenia wiedzą, że rocznica Powstania Warszawskiego jest dla mnie ważniejsza niż moje urodziny. A wypada kilka dni wcześniej. Zawsze podziwiałam ludzi gotowych bronić kraju własną krwią. Nikt nie odbierze mi dumy z bycia Polakiem i Warszawianką. Nasza historia jest krwawa, ale piękna. Nie ma innego narodu, który przeszedł tyle co my i za każdym razem się bronił. Nadi żołnierze są przykładem dla innych krajów. I niech tak zostanie.



Ja, żołnierz Wojska Polskiego
przysięgam
służyć wiernie Rzeczypospolitej Polskiej,
bronić jej niepodległości i granic.
Stać na straży Konstytucji,
strzec honoru żołnierza polskiego,
sztandaru wojskowego bronić.
Za sprawę mojej Ojczyzny w potrzebie,
krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Tak mi dopomóż Bóg.


czwartek, 9 października 2014

Pozwalać dać się terroryzować na ulicy?

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego w dzisiejszych czasach jest tyle nastoletnich wandali? Dlaczego kary są tak lekkie? Jeśli o mnie chodzi to jestem za zaostrzeniem kar. Po pierwsze często niszczone są przedmioty użytku publicznego. Po drugie interwencje cywilne kończą się awanturami czy nawet pobiciami. Po trzecie jeśli nie będzie surowych kar bandyci nadal będą się czuć bezkarnie i nie zmienią się.

Wybiłeś/aś komuś okno? Pokryje cały koszt naprawy lub samemu to zrób.

Przez Ciebie ktoś ciężko ucierpiał na zdrowiu? Dziesięć lat więzienia, płacisz za leczenie i rehabilitację oraz roboty społeczne.

A za najcięższe zbrodnie powinni przywrócić karę śmieci. 🔫💉
Z dzisiejszą techniką o błąd nie łatwo.

Dopóki niczego nie zrobimy, wandale, handlarze narkotyków czy mordercy będą nami rządzić.

Przemyślcie to!

wtorek, 7 października 2014

7. pażdziernika, 2014 r.

Kilkukrotnie przykładałam się do pisania posta, ale nie potrafiłam zebrać myśli.
Zmieniłam szkołę, zmieniłam częściowo środowisko i może wyjdzie mi to na dobre. W sumie do szkoły niestety mam trochę dojazdu, ale poszłam tam, bo chodzę tam z jedną z przyjaciółek. Poza tym do szkoły też chodzi moja kumpela. :)
Dzisiaj założyłam też nowego bloga. Takiego typu moda/uroda/lifestyle. Zobaczymy co z tego wyjdzie. ;)

A tak w ogóle niemiłosiernie boli mnie głowa. Po "Prawie Agaty" prawdopodobnie pójdę spać. Mam nadzieję, że od razu usnę, dziś spałam od 2:30 do 5:50.
Dobranoc. Xoxo

środa, 27 sierpnia 2014

"Let it go & let God."

Ile razy w życiu chciałeś rzucić wszystko i uciec? Czułeś, że nikt nie docenia Twojej pracy i poświęcenia. Wszyscy wypominali Ci błędy i niedoskonałości. Spokojnie. Nie jesteś jedyny.

Moja terapeutka już kilkakrotnie podkreślała, że zamiast pomagać najbliższym w ich zadaniach, powinnam zając się sobą i swoimi potrzebami.
I tak zrobię. Skoro chcę dojść do czegoś w życiu, muszę się skupić na dążeniu do wyznaczonego celu. Wish me luck. XO

czwartek, 14 sierpnia 2014

Bezsenność.

Poszłam spać o 21-szej, obudziłam się o 3-ciej. Zasnęłam dopiero około 9-10. Nadal jestem zmęczona. Wrzuciłam posta o 6. i byłam pewna, że krótko po tym usnę. Tak się nie stało. Dawno nie miałam takiej nocy. To chyba przez nerwy. Muszę załatwić nową szkołę, a jednocześnie jestem w trakcie załatwiania nauczania indywidualnego i nie mam terminu do swojej psychiatry. Bez jej pisma nie będę go miała. A innemu lekarzowi raczej nie zaufam. Już i tak otworzyłam się przed ludźmi i powiedziałam co mnie gryzie. Przez lata było to dla mnie nie do pomyślenia. Poza tym leki mi się kończą. Tym bardziej muszę się do niej stawić. Sporo mi pomogła. I powiedziała, że bez problemu przy moim stanie może wystawić indywidualne.
A jak załatwię szkołę, to mam dzwonić do Zagórza i dowiadywać się o swój pobyt w szpitalu.

Tak jak od maja byłam pewna swojego pobytu, tak ostatnio zaczęłam nabierać wątpliwości. Zaczęłam obawiać się pogodzenia nauki z leczeniem. Chcę się wyleczyć, ale jednocześnie chcę skończyć szkołę.
Już za dużo razy zawaliłam, teraz muszę to naprawić. Nie wiem ile to będzie mnie dręczyć, ale chcę zmienić swoje dotychczasowe życie. Do najbliższego napisania. :)

Bądź silny. Bądź otwarty na innych. Pamiętaj o tych, którzy Ci pomogli.

Nie ważne co Cię w życiu spotkało, jesteś człowiekiem i masz prawo popełniać błędy. Życie to nie bajka Disney'a. Zawsze są dwie strony medalu. Trzeba być wdzięcznym za to co się ma.

Kiedy mam gorszy dzień staram się pamiętać o tym co mam. Kogo mam wokół siebie. A jestem typem, który znajomych może mieć wielu, ale prawdziwych przyjaciół zliczę na palcach jednej ręki. Staram się przeżywać każdy dzień tak abym go nie żałowała w obliczu śmierci. Jeśli coś pójdzie nie tak i "domek z kart" runie, odbudowuję go od podstaw.
Masz jakiś problem? Smutek, który Cię dręczy? Spróbuję Ci pomóc. Zrobię wszystko co w mojej mocy by rozświetlić Twój dzień i przywrócić pogodę ducha. Po prostu poproś. To nie wstyd prosić o pomoc. To odwaga. Chęć pokonania swojego problemu. Ja poprosiłam o pomoc i dziś jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia. Trzeba tylko chcieć.


Robin Williams jest przykładem osoby, która pomagała innym, rozbawiała publiczność, ale sama nie mogła sobie poradzić z problemami życia osobistego. Niestety p. Williams potwierdził, że osoby, które śmieją się najjaśniejszej są najsmutniejsze. Wychowałam się na filmach z jego udziałem. Nie widziałam wszystkich. Do niektórych musiałam mentalnie dorosnąć. Niektóre, na przykład "Jumanji", mnie przerażają i nie umiem ich same obejrzeć. Dlatego, że był to człowiek, który mnie od zawsze bawił do łez, nie potrafię przemilczeć jego odejścia. Od małego chciałam go poznać. Jest najlepszym lekarstwem na doła. Nie zapomnę o Nim.

Rest in Peace, my friend.


A Tobie życzę siły do pokonania problemów. Jeśli mnie potrzebujesz, jestem i Ci pomogę. Trzymaj się mocno! 

niedziela, 3 sierpnia 2014

Urodziny.

W poniedziałek kończę 19 lat. Rok minął bardzo szybko. Do tego stopnia, że nie wyrobiłam się ze swoimi sprawami. Przez ten czas mój stan zdrowia się nie poprawił. Obiecałam sobie, że urodziny będą pamiętne. Chcę je spędzić z najlepszą przyjaciółką.
W piątek pojechałam z bratem po swój prezent urodzinowy (właśnie z niego piszę) i cieszę się ogromnie. Po trzech latach zmieniłam telefon. Poprzedni jest mocno obity, ale działający. :)

Wracając do urodzin - nie wiem co chcę robić ani gdzie. To trochę kiepsko. Nie lubię takich rzeczy robić na ostatnią chwilę.
Humor mam znakomity. Wracam do oglądania ulubionej części Pottera i zaraz do wyra. ;)
Dobranoc!

sobota, 19 lipca 2014

Koncert jako terapia.

Na Oberschlesien wpadłam na youtubie chyba na pod koniec wakacji zeszłego roku. Industrial metal z tekstami po śląsku. Urzekli mnie, uwielbiam ciężkie klimaty i jeszcze gwara śląska. ♥ Od razu wpadli mi w ucho. Przez pierwsze tygodnie września moi rodzice nauczyli się już ich odróżniać od innych zespołów. Docenili ich za pomysł z krzewieniem gwary. Jakoś tak pod koniec listopada dowiedziałam się o koncercie w Arkadach Kubickiego. Bez problemu kupiłam bilet na tydzień przed koncertem. Szczerze mówiąc ledwo się zorientowałam, a był piątek, 13-go czyli dzień koncertu.

Będąc w Arkadach "rozgrzałam się" drinkiem za 2 dychy. Koncert trwał jakieś dwie godziny. Były ze 3 bisy, mega rodzinna atmosfera. Szczere uśmiechy. Interakcja z publiką. Czysta muzyka, imponujące solówki. A potem o dziwo spędzili z 40 minut na rozmowie z fanami. Każdego poznałam, z każdym pogadałam.
Moje obawy wobec Marcela - perkusisty były błędne. Okazało się, że to przesympatyczny człowiek. Na trzy godziny zapomniałam o swoich problemach, byłam w innym świecie. Nikt mnie nie oceniał przez pryzmat szkoły i wyglądu. Przed koncertem poznałam czwórkę ludzi z fanklubu. Przyjechali ze Śląska, ale nie byli pewni jak wrócić. Od razu zaproponowałam im pomoc. Lubię pomagać zagubionym w Warszawie. :)

Na Gwiazdkę zamówiłam dla siebie ich debiutancką płytę. Moja rodzina nie rozumie dlaczego muzyka rockowa i metalowa jest tak lubiana przeze mnie. Ciężko też wytłumaczyć mojej babci, że zespoły, których słucham nie propagują satanizmu. Nie jestem satanistką. W sumie to sama nie wiem czy jestem katoliczką czy agnostykiem. Ale mniej o wyznaniu. To miała być notka o Obersach.

W lutym Marcel i Michał mieli nocny wywiad w radiu. Słuchałam i oniemiałam. "10 kwietnia - koncert w warszawskiej Proximie."  Znany mi klub. Tam zagrali BVB po raz pierwszy w Polsce. Ha! Pamiętny koncert 14.06.2012r.

A teraz miałam jakieś 2 miesiące do Obersów. I znowu straciłam rachubę czasu.
Od połowy lutego przechodziłam zdecydowanie gorszy okres.Co gorsza po incydencie, na początku marca w szkole, moja klasa dowiedziała się, że jestem w dość kiepskim stanie. Jednocześnie zaczęłam się starać o terapię i chodziłam na konsultacje. Trzy spotkania i potem przerwa i dopiero pod koniec kwietnia ruszyła terapia.

Kiedy się zorientowałam, że jest dzień koncertu znowu nie byłam w stanie iść do szkoły. Chcąc uniknąć korków wybrałam dojazd od WUM-u. Byłam pewna, że się spóźnię, bo koncert miał się zacząć o 19:30. Na szczęście znowu tak jak w grudniu było opóźnienie, dzięki czemu niczego nie przegapiłam. Tego dnia zaskoczyła mnie informacja o wyrzuceniu Bronka z zespołu. "Przecież on jest gitarą prowadzącą! No jak tak grać z jedną gitarą?" Potem się okazało, że doszedł nowy klawiszowiec, a Jacek będzie grać na gitarze. Początkowo miałam mieszane uczucia. W końcu mam słabość do pianistów, a ten teraz się za gitarę zabiera? Z drugiej strony to oznaczało, że będzie stał bliżej publiki! Pojechałam "1" na Banacha z małym bananem na twarzy.

Kiedy zaczął się set Oberschlesien i pierwsze dźwięki "Szoli" miałam łzy w oczach. Nie wiem dlaczego. Ale zdecydowanie moja chwiejność emocjonalna nie pomagała mi w trakcie koncertu. Jestem podatna na przechwytywanie uczuć od innych ludzi. To nie zawsze wychodzi na dobre, ale jeśli ktoś ma problem to jestem w stanie mu pomóc i wczuć się w jego sytuację. Koncert pamiętam urywkowo, ale istotniejsze momenty mocno tkwią w pamięci. Polecam każdemu koncert Oberschlesien. Taką rodzinną atmosferę czułam tylko na koncercie Ewki. Z każdym pogadać się da jak ze starym kumplem. Ja poluję na możliwość wybrania się na koncert na Śląsk. Trzeba choć raz przeżyć To na ich ziemi.

Zdecydowanie lepiej się czuję na koncertach niż na zakupach. Czyste emocje.. :)  

czwartek, 19 czerwca 2014

Nowa klasa - słuszne obawy?

Kiedy tylko się dowiedziałam, że dyrektorka dołączyła mnie na mat-geo wpadłam w furię. "Jak to możliwe, że mając wykaz moich ocen, dopisuje mnie do klasy z rozszerzoną matematyką?!". Nie jestem orłem, nigdy nie byłam. Wiedziałam, że to będzie bardzo ciężki rok szkolny.

W podstawówce i gimnazjum byłam gnębiona. Fizycznie i psychicznie. Moja poprzednia licealna klasa również nie była wobec mnie miła. Po wyjeździe integracyjnym w 2011r. o mało się nie zabiłam. Przez komentarze. Przez zieloną noc. Przez brak akceptacji. Skoro w klasie dwujęzycznej miałam tylko jedną przyjaciółkę, postanowiłam, że w tej klasie postaram się zdobyć akceptację wszystkich. Chciałam w końcu poczuć się potrzebna w klasie. Rozpoczęcie roku. Zamieszanie. Wchodzę spóźniona do sali. Siadam w ostatniej ławce pod oknem. Swojego wychowawce znałam, nie uczył mnie, ale wiedziałam jak się nazywa i czego naucza. Native speaker z niemieckiego, uczący tylko w klasach z rozszerzonym niemieckim (u nas mat-geo). Nam zmienili trochę profil. Mat-geo miała być dwujęzyczną z rosyjskim. Pomysł nie wypalił. Drugi rok z rzędu. Na tym profilu, oprócz matmy i geografii, jest też rozszerzony język obcy. Nas podzielili na rozszerzenie językowe niem/ros. Ja i chłopak z mojej klasy, który te nie zdał, trafiliśmy automatycznie na rosyjski. Znajomi nauczyciele. Mnie bardziej cisnęli z rosyjskiego. "Dwujęzyczni muszą trzymać poziom." No spoko. Sporo osób zmieniło klasę ze względu na ogromny wycisk na niemieckim. A ja przez wymagania na matematyce, polskim i rosyjskim zaczęłam unikać szkoły. Wychowawcy w ogóle nie interesowali się klasą. W końcu przez problemu zdrowotne poszli na dłuższe zwolnienia. Najpierw facet od niemca, potem moja babka od rosyjskiego. Ja zniechęcona przez nauczycieli zaczęłam popadać w depresję.

Równocześnie bywałam agresywna wobec innych ludzi. Kiedy kolega, który równo gnębił wszystkich i my jego, zrobił mi niewinny kawał na wf-ie. Wpadłam w złość. Prawie rzuciłam się na niego z pięściami. A żart polegał na zagwizdaniu mi gwizdkiem do ucha, przez co zepsułam serw. Reakcja nieadekwatna do sytuacji.
Potem zniknęłam ze szkoły na prawie miesiąc. Pokazywałam się sporadycznie. Głównie na próbach. Wtedy czułam tylko pustkę wewnętrzną. Nie polecam tego uczucia, jest okropne. :(

Rodzice przestali naciskać na frekwencję w szkole. Siedziałam wpatrzona w monitor. Nic produktywnego nie potrafiłam zrobić. Wmawiałam sobie, że klasa mnie nienawidzi. Byłam pewna, że mnie nie chcą.  

Wróciłam?

Po ponad roku nieobecności zdecydowałam się tu napisać. Przez ten czas sporo się w moim życiu zmieniło.
Ciężko mi powiedzieć czy pozytywnie. W każdym razie po wyróżnieniu na Festiwalu Teatralnym Młodych wystartowaliśmy z "Kandydem" na Masce. Wygraliśmy. Od tamtego czasu wystawiliśmy spektakl jeszcze cztery razy. Zebrał pozytywne opinie.

W międzyczasie byłam pierwszy raz na koncercie Farnej i zrujnowałam sobie życie. :)
Jak to rozumieć? Nie zdołam poprawić zagrożeń. Szczerze mówiąc w tamtej chwili fakt, że będę powtarzać klasę nie zrobił na mnie wrażenia. Chciałam tylko mieć święty spokój. Nie pojechałam na wakacje, nie dostałam nowego telefonu. Najlepsze Najgorsze w tym wszystkim jest to jakie miałam szczęście w dniu osiemnastych urodzin. Koncert Ewki Farnej w Szczecinie na Regatach. Koncert idola w tak WAŻNYM dniu jest jak szóstka w Totka! I nie pojechałam. Chyba z tydzień rozpaczałam z tego powodu. A osiemnastka? Zapomnijcie o wielkiej imprezie. Prezencik od sąsiadów, osiemnaście, wymuszonych, świeczek w serniku z truskawkami i szampan. Wszystko w gronie czterech osób. Po tym dniu nie chcę już świętować w jakikolwiek sposób swoich urodzin. Po prostu nie chcę. 

Pod koniec wakacji zdałam sobie sprawę z tego, że za kilka dni wejdę do sali, a tam będą siedzieć zupełnie obce osoby. Dwa lata młodsze ode mnie. Przeraziło mnie to. 

Załamałam się..